irenazgornej
Rozprawa o wstydzie.
Kobieta jako istota bardziej złożona
odczuwa wstyd pięć razy w życiu,
natomiast mężczyzna wstydzi się tylko dwa razy.
Tak więc kobieta odczuwa wstyd:
pierwszy raz, jak robi to pierwszy raz,
drugi raz, jak robi to pierwszy raz ze swoim mężem,
trzeci raz, jak pierwszy raz zdradza swojego męża,
czwarty raz, jak pierwszy raz bierze za to pieniądze,
i piąty raz, jak pierwszy raz musi za to płacić.
No a mężczyzna jak stwierdzono - istota mniej złożona
wstydzi się tylko:
pierwszy raz, jak nie może drugi raz
i drugi raz, jak nie może pierwszy raz.
Morał prosty mnie się nasuwa: jak najmniej się wstydźmy Panie i Panowie
a wyjdzie nam to na zdrowie !!!
Współczesna bajka o złotej rybce (z morałem)...
Złowił złotą rybkę pewien gościu młody,
z haczyka odczepił, w wiadro nalał wody
i biegiem do domu z rybką w wiadrze pędzi,
spogląda na boki, by jej kto nie zwędził.
W domu już od progu wrzeszczy jak szalony -
będziemy bogaci, złowiłem miliony!
Żona co akurat pierogi lepiła
zdziwione spojrzenie w wiaderko wlepiła.
Patrzy, a tam rybka pływa cała złota,
pierogi rzuciła, przegoniła kota
i siadła na stołku głupia ze zdziwienia,
by z chłopem wymyślić dla rybki życzenia.
Dla mnie auto, mąż mówi, wielkie z full wypasem,
a coś ty! dom lepiej, pomyśl chłopie czasem,
dla mnie butik z ciuchami(zzielenieje Gienia!),
no i konto w Szwajcarii, to już trzy życzenia!
Chłop się zatrząsł ze złości - czyś ty oszalała,
ja złowiłem i ona mnie będzie słuchała!
Ja chcę auto i warsztat i pub se otworzę,
milcz kobieto, nie pyskuj, no bo ci przyłożę!
I tak się nad wiadrem zajadle kłócili,
że sąsiedzi gdzie trzeba wzięli zadzwonili.
Policja wiaderko wraz z rybką zabrała..
i tak by się skończyła ta historia cała..
Lecz nazajutrz w lokalnej gazecie pisało,
że komendant policji rzucił pracę stałą,
kupił dom na Seszelach i wyemigrował..
chłop co złowił, przeczytał..ze złości zwariował..
Baba wędki kupiła, nad rzekę pognała,
siedzi i czeka cudu, w rezygnacji cała...
Morał z bajki jest chyba bardzo oczywisty -
choćbyś chłopie ze swą babą zgadzał się we wszystkim,
jeśli chodzi natomiast o trzy wspólne życzenia,
to niestety nie dojdziesz do porozumienia
Największe serce świata
Wróciłem z Gdańska, miasta które całe jest w żałobie, dosłownie. Ludzie płakali przy "Neptunie", przy miejscu zbrodni, przy urzędzie, w barze mlecznym w którym Prezydent bywał. Serio tym ludziom coś zabrano. Dawno w "newsach" nie pracowałem , ale ta tragedia była niezwykła. Nie raz pracując w newsach byłem w miejscach gdzie wydarzyła się tragedia, większa czy mniejsza z naszego punktu widzenia. Nie raz z kolegami z branży żartowaliśmy w trakcie, ot taka obrona przed emocjami- nie możesz brać wszystkiego do serca i głowy kiedy tak często widzisz ludzki dramat ( dzieci w rzece, zabójstwo, katastrofa pod Smoleńskiem, pożar, wypadek autobusu w Grenoble, wypadek w Szczekocinach, itd. ).
Tym razem w Gdańsku tragiczną śmiercią zmarł człowiek który wszystkim lokalnym, ale nie tylko, dziennikarzom był znany. Sam poznałem Pana Pawła zaledwie przy 3 programach, ale urzekła mnie jego osobowość, humor, otwartość i inteligencja.
Tym razem, mimo że była 3 w nocy, mimo że padał deszcz i było zimno, mimo że wszyscy byliśmy w pracy od kilkunastu lub kilkudziesięciu godzin, nikt nie żartował, nikt nie szukał sensacji "na siłę". Wszyscy chcieliśmy żeby ten "fajny" człowiek przeżył. Kolejnego dnia, nieoficjalnie docierały do nas wiadomości że Pan Paweł z tego nie wyjdzie, wszyscy to wiedzieli, czy to przed szpitalem czy w redakcjach, ale szczerze wszyscy odsuwali od siebie tą myśl jak najdalej. Mimo że kilka źródeł nieoficjalnie potwierdziło, w rozmowach kolegów "po fachu" mieliśmy nadzieje że może plotka, zakłamanie rzeczywistości, "oby z tego wyszedł", "da rade".
Pan Prezydent Adamowicz zmarł. Tragicznie, z nienawiści. Nikt na to nie zasługuje. Człowiek który walczył o innych, słabszych w gorszej sytuacji tym bardziej. Wszyscy mimo że wiedzieli byli załamani, kolega z redakcji zagranicznej złożył mi wyrazy współczucia. Przechodnie płakali, mówili z to ogromna strata. Wszystkim nam zrobiło się strasznie, prywatnie i zawodowo.
Gdańsk jest wspaniałym miastem, wydaje mi się że mimo lat kultywuje hanzeatyckie tradycję otwartości i wielokulturowości. Zanim dotarła do nas ta najgorsza wiadomość, w gmachu Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego, w jego bufecie, ledwo żywy zamawiałem sobie zupę. Była po 11:10, 14 stycznia. W kolejce przede mną przeważał język angielski. Wśród nielicznych jak mniemam profesorów o należnym wieku i aparycji, większość stanowili sądząc po rysach, studenci z najróżniejszych stron świata. Byli Azjaci, Afrykanie, Mongołowie. Uśmiechnięci, młodzi, weseli. Serio, stojąc po zupę pomyślałem: komu to może przeszkadzać. Jak słabym i niewielkim trzeba być ażeby obawiać się jakiekolwiek inności?Jak wielka w człowieku musi być frustracja, indoktrynacja i ograniczenie w myśleniu żeby bać się na przykład Hamida, studenta medycyny z Syrii, czy Sheikh, uroczej studentki z Bangladeszu?
Tego samego dnia, kilka minut po szóstej, dżdżystego ranka staliśmy mokrzy przed szpitalem czekając na live'a. Obok nas, dwóch facetów, przywiozło kilka kuwet z dostawa kanapek do szpitalnego bufetu. Jeden z nich spojrzał na nas, wyciągnął kuwetę i poczęstował nas bułeczkami. Na każdej z nich była cena, 5,7 czy 9 złotych. Byliśmy w pracy od 20 godzi więc ochoczo złapaliśmy po kanapce, szukając jednocześnie w portfelach należności. Facet który je przywiózł powiedział: "Nie szukaj, my nie zbiedniejemy, a Wy robicie dobra robotę, Prezydent był nas wszystkich. Powodzenia oby się udało"
To kanapka smakowała mi najbardziej.
To jest ta dbałość o człowieka, to jest ta otwartość o której Pan Paweł mówił. To jest ta solidarność, to są ludzkie gesty w małych rzeczach.
Atmosfera wieczorem, to pełne rozbicie- między żalem i smutkiem który odczuwali wszyscy a dumą i jednością która za tym szła. Myślę że Pan Prezydent byłby zadowolony widząc jak mieszkańcy "najlepszego miasta na świecie" potrafią się zjednoczyć i mimo życiowych czy politycznych podziałów razem zrobić coś. To coś to oddanie hołdu, w skupieniu, bez politycznych deklaracji, no logo.
Mam nadzieje że śmierć z najgorszych pobudek, nie pozostanie bez odzewu. Mam nadzieje że ta okrutna strata zmieni coś w nas wszystkich. Mam nadzieje że we mnie zmieniła, Panie Pawle, chce być lepszy.
Chce nie reagować nienawistnie i agresywnie nawet na działania skrajnie złe. SERIO musimy wszyscy sobie przemyśleć dokąd my zmierzamy? Oponentów doborem pokonajmy. Według mojego światopoglądu powinno się udać, mocno chce w to wierzyć.
Przy śniadaniu w mleczaku Turystyczny, pani za kasą powiedziała dziś kwiląc: wie Pan co? on zabił wielkiego człowieka i wizjonera.
Jest mi źle, nie zgadzam się z takim światem.
Drogi bracie
Postanowił dodać do święconej wody kilka kropelek wódki, żeby się rozluźnić, i tak się stało.
Czuł się wspaniale.
Gdy po mszy wrócił do pokoju znalazł list:
"Drogi Bracie, następnym razem dodaj kropelki wódki do wody, a nie kropelki wody do wódki. A teraz słuchaj i zapamiętaj:
- Msza trwa godzinę, a nie dwie połówki po 45 minut;
- Jest 10 przykazań, a nie 12;
- Jest 12 apostołów, a nie 10;
- Krzyż trzeba nazwać po imieniu, a nie to "duże T";
- Na krzyżu jest Jezus, a nie Che Guevara;
- Jezusa ukrzyżowali, a nie zaj**ali i to Żydzi, a nie Indianie;
- Nie wolno na Judasza mówić "ten sk**wysyn";
- Ci co zgrzeszyli idą do piekła, a nie w ****u;
- Inicjatywa, aby ludzie klaskali była imponująca, ale tańczyć makarenę i robić pociąg to przesada;
- Opłatki są dla wiernych, a nie jako deser do wina;
- Poza tym Maria Magdalena była jawnogrzesznicą, a nie k**wą;
- Kain nie ciągnął kabla, tylko zabił Abla;
- Na początku mówi się "Niech będzie pochwalony", a nie "k**wa mać";
- A na koniec mówi się "Bóg zapłać", a nie "ciao";
- Po zakończeniu kazania schodzi się z ambony po schodach, a nie zjeżdża po poręczy.
- Ten obok w "czerwonej sukni", to nie był transwestyta. To byłem ja, Biskup.
Amen!"
eh życie
Pewien milioner znudzony życiem postanowił sobie zorganizować nową
rozrywkę i wymyślił zadanie.
Zaprosił do siebie znajomych, przyjaciół, sąsiadów, zebrał ich koło
basenu do którego wcześniej wpuścił rekina i tak rzecze:-Kto odważy
się przepłynąć basen i wyjść z niego cało-dostanie 100
tys.dolarów.Cisza.Reakcją milionera była nowa oferta.-Kto odważy się
przepłynąć- dostanie milion dolarów.Cisza.Milioner trochę zdesperowany
postanowił postawić wszystko na jedną kartę i rzecze:-Do tego miliona
dokładam jeszcze kurwę! Nagle zamieszanie, plusk, ktoś skoczył do
basenu i rozpaczliwie płynie do brzegu, już prawie rekin go dopadł,
ale jakimś cudem śmiałek wyszedł z basenu.Od razu podbiegł do niego
milioner z tłumem gapiów i mówi:
-Gratuluję, jestem pod wrażeniem, jak pan to zrobił?
-Gdzie ta ku.wa...
-Ależ, spokojnie, zaraz pan otrzyma milion dolarów i obiecaną ku.wę.
-Gdzie ta ku.wa.....??? pyta jeszcze bardziej zdenerwowany...
-Jedną chwileczkę, tu jest czek, a za moment dotrze ku.wa, proszę się
nie denerwować.