beauti_46

 
registro: 13/07/2006
Nie liczę godzin ni lat to życie mija NIE JA
Pontos154mais
Próximo nível: 
Pontos necessários: 46
Online agora

Dowcip żydowski c.d.

„- Panie Aronson, dlaczego człowiek na tak wysokim poziomie, taki mądry i kulturalny, wykształcony i cieszący się poważaniem, jak pan, pochyla się wobec byle chama? Aronson: - Już od czasów Adama kto chciał wydoić krowę, ten się przed nią musiał pochylić”

Sznorer przyszedł do bogacza, od którego regularnie dostawał rubla. Otwiera mu kucharka : - Daj mu pan dzisiaj spokój. Nasz pan właśnie wydaje córkę za mąż. Sznorer z oburzeniem: - Ja mam z tego powodu nie dostać rubla? On myśli, że będzie córkę wydawał za mąż na mój koszt?”

:Pan policjant w Wiedniu zatrzymuje dwóch ubogich Żydów i pyta ich o miejsce zamieszkania. Jeden mówi: - A gdzie może mieszkać ubogi Żyd z Galicji, jak przejazdem znalazł się w Wiedniu? Do drugiego: - A pan? – Ja jestem jego sąsiadem”

„- Odkąd mi się dobrze powodzi, ciągle mam w domu pełno gości. Już nie mogę tego wytrzymać. Jak się ich pozbyć? – To bardzo proste. Do tych, którzy mają pieniądze, zwróć się o pożyczkę. A tym, co nie mają pieniędzy, udziel jakiejś drobnej pożyczki. I więcej ich nie zobaczysz”

„U państwa Treptynerów zagnieździł się ubogi krewny. – Nie tęsknisz do żony? Pyta gospodyni. – Jakie to miłe z twojej strony, że się troszczysz! Zaraz napiszę do mojej Salci, żeby też przyjechała”

„- Chciałbym wyglądać jak pan i mieć do tego majątek Rotszylda. – Pan mi pochlebia! – Wszak bynajmniej. Jakbym miał majątek Rotszylda, to nic by nie przeszkadzało, że wyglądam jak pan”

„Ubogi woźnica zaczął odzwyczajać konia od jedzenie. Z początku karmił go raz dziennie, później raz na dwa dni, wreszcie co trzeci dzień. Aż pewnego dnia koń nie wytrzymał i zdechł. Powiada woźnica: - Biednemu nic się nie wiedzie. Już go prawie odzwyczaiłem od jedzenia. I akurat wtedy on się kładzie i zdycha!”

„Na stacji we Lwowie stara Żydówka pyta siedzącego na peronie Żyda: - Kiedy odchodzi ostatni pociąg do Tarnopola? – Tego babcia na pewno nie dożyje”

Na trasie ze Lwowa do Czerniowiec konduktor wykopał z pociągu Szmula Warszawera, który jechał bez biletu. Siedzi na peronie i pojękuje. Otaczają go współczujący Żydzi. – A właściwie dokąd pan jedziesz? – Jak dupa wytrzyma do samych Czerniowiec”

„- No i jak było w Paryżu, Jankiel? A co Paryżanki? Czy są takie same jak nasze Lwowianki? – Ale skądże! To się nie da porównać. – Spróbowałeś? I jak to było? – Ona miała na ramionach taką zarzutkę ze złotogłowiu, jakiej w całym Lwowie byście nie znaleźli. A pod nią bluzeczkę z różowej gazy jedwabnej, całkiem przezroczystą. A spódniczkę całą w cekinach, aż oczy bolały patrzeć. Jak zdjęła tę spódniczkę, to pod spodem miała desusy z brukselskiej koronki. A na podwiązkach takie rozetki z małych rubinków. A potem, zdjęła te desusy i podwiązki. – I co dalej? – Dalej? Tak samo jak we Lwowie”

„W przedziale kolejowym stary Żyd pierdnął. Siedząca naprzeciw dama z oburzeniem: - Coś takiego jeszcze mi się nie zdarzyło! Żyd z ubolewaniem: - Więc to pani się przydarzyło? A ja myślałem, że to mnie”

„Dwa Żydzi wchodzą do wiedeńskiego hotelu Metropol. – Ile kosztuje dwuosobowy pokój? – To zależy od piętra. Na pierwszym piętrze kosztuje trzydzieści koron za dobę, na drugim piętrze dwadzieścia pięć, na trzecim dwadzieścia, na czwartym osiemnaście, a na piątym piętnaście. Żydzi zwracają się do wyjścia. Recepcjonista pyta: - Czy ceny są dla panów za wysokie? – Nie. Hotel za niski”

„Znany humorysta Drujanow spotkał na ulicy Bialika. – Opowiem ci świetny dowcip. Oj, zapomniałem go. Bialik odpowieda: - Jeśli chodzi o zapomniany dowcip, to ja znam lepszy”

„ W czasach reżyserskich Maxa Reinhardta w Wiedniu znany był krytyk teatralny Liebstockl. Nie był on Żydem, ale miał zwyczaj odzywać się w jidysz i żydłacząc. Pewien żydowski kolega po fachu zagadnął go: - Przecież pan nie jest z naszych. Dlaczego pan żydłaczy? Liebstockl: - Ja umię. A pan musisz”

„W czasach kryzysu Muttermilch i Aprikosenduft idą w milczeniu po ulicy. Mittermilch ciężko westchnął. Na to Aprikosenduft: - Mam dosyć tego tematu! Jeszcze słówko o interesach i dam ci po mordzie”

„Zapowiedziano przybycie do wsi komisji poborowej. Młodzi Żydzi ukrywają się. Jeden stary także się chowa. – Co się boisz, reb Chone? Ciebie nie wezmą. – Skąd ta pewność? A generałów to nie potrzebują?”

„Szmul ma stanąć przed komisją poborową. Mojsze radzi mu, co zrobić, aby zostać uznanym za niezdolnego do służby wojskowej. – Weź i wyrwij sobie wszystkie zęby. W kilka dni później spotyka wściekłego Szmula. – Ae mi daech łae! – A co? Rada nie poskutkowała? Jednak wzięli cię? – Nje. Zwo-i-i mje ch powo-u plachfu-chuf”

„Jednoroczny Katz prosi o przepustkę. – Z jakiego powodu? – Immatrykulacja. – Ehh, wciąż te żydowskie święta!”

„Przy budowie okopów. Kohn wykopał sobie dziurę głęboką na dwa metry. Prowadzący inspekcję generał pyta: - Po co tak głęboko? Nie będziecie widzieli wroga. – A czy ja jestem jego ciekaw?”

„W pierwszej wojnie światowej Hasenfuss pod ogniem huraganowym ucieka z linii frontu. Przerażony do nieprzytomności, biegnie i biegnie, wtem słyszy ryk jakiegoś oficera: - Stać! Staje jak wryty i zaczyna jąkać: - Panie nadporuczniku, melduję posłusznie, że… Oficer wydaje jeszcze bardziej ogłuszający ryk: - Jaki znów nadporuczniku! To jest żołnierz? Ofermo jedna! Nie znacie dystynkcji generalskich? Żołnierz: - Uj, to ja tak daleko już odbiegłem od frontu?”

„Z cyrku uciekł tygrys. Policja zawiadamia, że każdemu wolno go zastrzelić. Bereł zaczyna pakować walizki. Żydzi go pytają: - Dlaczego ty chcesz uciekać? – Bo pozwolono strzelać. – Ale przecież nie do nas! Do tygrysa!. Na to Bereł: - Weź potem i udowodnij, że nie jesteś tygrys!”


Xmas songs

https://www.youtube.com/watch?v=cubgWvBfs24

https://www.youtube.com/watch?v=yXQViqx6GMY

https://www.youtube.com/watch?v=-UelyKSDRc4

https://www.youtube.com/watch?v=aTLpldSHuk0

https://www.youtube.com/watch?v=57zFfDtGp-4

https://www.youtube.com/watch?v=sIdzGU6LFQ0

https://www.youtube.com/watch?v=l8b33etBSzs

https://www.youtube.com/watch?v=FoAyssFAXQg

https://www.youtube.com/watch?v=Zhe9bwb_Od0

 

 

 

 


Dowcip żydowski c.d.

…c.d.

„Miejscowy głupek powiedział: - Ja i rabin cudotwórca jesteśmy bliźniakami. Za mną biegają wszyscy normalni ludzie, a za nim wszyscy stuknięci. We dwóch mamy za sobą cały świat”

„Kiedy późniejszy cadyk Jicchok Meir był jeszcze małym chłopcem, matka przyprowadziła go do magida z Kozienic i ktoś zagadnął: - Dam ci guldena, jeśli mi powiesz, gdzie przebywa Bóg. Chłopiec odparł: - A ja dam ci dwa guldeny, jeżeli mi powiesz, gdzie go nie ma”

„Do rabina cudotwórcy

Przyszła kobieta ze skargą, że rodzi swojemu mężowi tylko córki. Odrzekł jej: - Bądź spokojna, kobieto. Za rok urodzisz mężowi syna. W nocy przyszedł do niego anioł Pański i oznajmił: - Miałeś czelność użyczyć łaski, której tylko Pan może użyczyć. Twoje przyrzeczenie się spełni, ale wiedz, że ty będziesz za to wyłączony z pobytu w raju. Nazajutrz rabi urządził wielkie święto. Anioł dziwi się. Rabi wyjaśnia: - Jakże miałbym tego nie świętować? Dotychczas czyniłem dobro, aby sobie zasłużyć na raj. Odtąd mogę już czynić dobro dla samego dobra”

„- Jak śmiesz wyśmiewać się z naszego rabina, z którym sam Bóg rozmawia w każdy piątek? – A skąd o tym wiesz? - pyta mitnaged. – Bo mi sam opowiedział. – Może kłamał. – Co ty wygadujesz? Czy Bóg rozmawiałby z kłamcą?”

„- Rebe, pomóż! Zaraza wybuchła u mnie w kurniku. Rabi to przemyślał i udzielił rady. Po dwóch dniach Żyd wraca: - Rebe, moje kury ciągle zdychają! Znowu przemyślenie. Kolejna rada. Po tygodniu: - Rebe! Nie pomogło! Kury dalej zdychają! Na to rabin: - Rad ja mam dla ciebie w zapasie jeszcze więcej. Ale czy tobie wystarczy kur?”

„Za dawnych czasów pewien możnowładca wpadł na pomysł urządzenia dysputy między prawosławnym popem a rabinem, zapowiadając, że pierwszy, który nie potrafi odpowiedzieć na pytanie swego przeciwnika, zostanie skrócony o głowę. Gdy rozeszły się o tym wieści, prosty furman z Chełma zgłosił się z gotowością, że wyręczy rabina w dyspucie. Zastrzegł tylko, że on pierwszy zada pytanie. Ze względu na głupotę przeciwnika pop nic nie miał przeciwko temu. Furman zadał pierwsze pytanie: - Co znaczy ejneni jodea? Otrzaskany z językiem hebrajskim pop odpowiedział zgodnie z prawdą: - Nie wiem. I ucięto mu głowę. Rabin pyta zwycięzcę, skąd wpadł na taki pomysł. Furman wyjaśnia: - Kilka lat temu zadałem to samo pytanie naszemu rabinowi w Chełmie i tak samo mi odrzekł. Więc pomyślałem sobie, że skoro nawet on nie wiedział, to pop tym bardziej nie będzie wiedział”

Lejzer idzie spać. Włazi pod kołdrę, układa się obok żony, wystawia nogi. Patrzy. Coś się nie zgadza. – To moje nogi. To są Ryfki nogi. A to czyje nogi? Liczy ponownie. – To są moje nogi. To Ryfki nogi. A to czyje nogi? Wciąż o jedne za dużo. Wychodzi z łóżka i jeszcze raz bierze się do liczenia. – To są moje nogi. A to Ryfki nogi. Wszystko w porządku”

„Bereł i Szmereł kupili do spółki baryłkę wódki i ruszyli z nią w obchód po okolicach, ustaliwszy, że będą sprzedawać po kieliszku i tylko za gotówkę. Po drodze Szmereł odczuł pragnienie i powiada: - Wiesz ty co, Bereł? Wypiłbym kieliszek. Ale płacę gotówką. Masz tu krajcara. Zgoda. Po jakimś czasie Bereł: - Ja też bym wypił. Masz krajcara. I tak dalej. Pod wieczór wrócili do Chełma z pustą baryłką. Na ulicy jakiś znajomy spytał: - Jak się udał interes? – Pierwszorzędnie. Sprzedaliśmy wszystko za gotówkę”

„Matka posłała synka po zapałki. – Co jest? Icek, ty się dałeś oszukać! Ani jednej dobrej. Na to zdumiony Icek. – Nie rozumiem. A wszystkie wypróbowałem”

„Jeden z mieszkańców Chełma studiował Talmud i wyczytał: Bóg strzeże głupich. Ponieważ wszyscy mu powtarzali, że jest wyjątkowo głupi, postanawia zaraz to sprawdzić i wyskakuje przez okno. Leży z połamanymi nogami na ziemi i jęczy: - Zawsze wiedziałem, że nie jestem głupi. Ale nie wiedziałem, że jestem aż taki mądry”

„Fryzjer strzyże Getzla i zabawia go dowcipami. – Zgadnij pan, kto to jest? Ani mój brat, ani moja siostra, a dziecko moich rodziców. – Nie mam pojęcia. – Ja sam. Getzel wraca do domu, pokładając się ze śmiechu, i woła do żony: - Zgadnij, kto to jest? Ani mój brat, ani moja siostra, a dziecko moich rodziców! – Nie zgadnę. – Ten fryzjer z przeciwka!”

„- Reb Gedalje, dlaczego pan ciągle tak pojękuje? – Bo mnie buty cisną. – A nie może pan nosić luźniejszych? – Posłuchaj pan. Moja żona ciągle choruje; wierzyciele nie dają mi spokoju; córek nie mogę wydać za mąż; co ja mam z życia? Ale kiedy wracam do domu i wreszcie zdejmuję buty, nu! To wtedy przez jakiś czas wiem, co znaczy szczęście”

„Fragment kazania w synagodze: - Bywają takie konie, co ciągną wóz na lekkie cmoknięcie. Bywają konie, którym trzeba kilka razy przyłożyć batem, żeby zaczęły ciągnąć: to jeszcze SA całkiem niezłe konie. Ale są takie konie, na które nie pomogą żaden krzyk ani żadne bicie: przyznacie, że właściwie to już w ogóle nie są konie”

„Zalcman wraca o drugiej w nocy. Drzwi domu są zaryglowane i żona nie chce go wpuścić. – Salciu, ja przyniosłem wino i pieczeń z gęsi. Małżonka otwiera. – Gdzie one są? – W moim brzuchu”

„- Zgadnij, co ja przed chwilą jadłem? – Chuchnij. Cebulę! – Nie zgadłeś. – Chuchnij jeszcze raz. Czosnek! – Ty głupi. Truskawki!”

„- Jak tam było na proszonym obiedzie u Rozencwajgów? – Jak by to panu powiedzieć? Gdyby zupa była taka ciepła jak wino, wino takie stare jak gęś, a gęś taka tłusta jak pani Rozencwajg, to byłoby całkiem nieźle”

„Ruben i Nochem wspólnie zamówili rybę. Nochem podzielił ją nierówno i wziął sobie większy kawałek. - Wstydź się – powiada Ruben – Jakbym ja tak nierówno podzielił, wziąłbym sobie mniejszy kawałek. Nochem wzrusza na to ramionami. – O co chodzi? Przecież masz mniejszy kawałek”

„Trzej Żydzi w koszernej restauracji. – Poproszę herbatę. – Ja też, ale z cytryną. – Dla mnie też herbata. Ale ma być w czystej szklance. Kelner przynosi na tacy trzy herbaty. – Który z panów życzył sobie w czystej szklance?”

„- Lejzerowicz, co znaczy pourquoi? – Dlaczego. – Tak się pytam”

„ – A co znaczy rien? – Nic – Niemożliwe. Przecież musi coś znaczyć” cdn.


Dowcip żydowski c.d.

…. c.d.

„W pociągu z Krakowa do Tarnowa siedzi Żyd i je marynowane śledzie. Główki odkłada na bok. Siedzący naprzeciw Polak pyta: - Dlaczego wy Żydzi jesteście tacy sprytni? – Bo jadamy śledzie. Zwłaszcza główki pomagają myśleć.” Polak zastanawia się i powiada, że chciałby kupić kilka tych główek. Żyd sprzedaje mu pięć sztuk po złotówce. Polak wmusza je w siebie z obrzydzeniem, siedzi skrzywiony, wreszcie po kwadransie odzywa się: - Co za oszustwo! Przecież na najbliższej stacji mogłem za pięć złotych kupić przynajmniej pięć całych śledzi. – No widzi pan? Już zaczyna skutkować”

„Pan Bóg zszedł na ziemię. Widzi w parku mężczyznę, który siedzi na ławce i głośno szlocha. – Dlaczego płaczesz? Tamten nie odpowiada. – Jestem wszechmogący i mogę Ci pomóc. Znów brak odpowiedzi. Dopiero za trzecim razem nieszczęśnik wyjaśnia: - Jestem Żydem. Na to Bóg siada obok niego i także wybucha płaczem”

„Zwiedziwszy katedrę w Lourdes pan Lemberger wychodzi z niej i wydaje okrzyk: - O Boże! Teraz znów będę chodził! Gromadzi się tłumek. – Cud się zdarzył? Pan nie mógł chodzić? Lemberger ze wstrętem: - Jaki cud? Ukradli mi samochód”

„Przy kontroli na granicy francusko-niemieckiej celnik wyciąga z walizki Lembergera pekatą flaszkę. - Co pan tu przewozi? – To tylko cudowna woda z Lourdes. Podejrzliwy celnik otwiera butelkę i okazuje się, że to koniak. Lemberger: - No proszę! Znowu cud!”

„Nie tak dawno wychrzczeni Cymerman i Haubicer przyzwyczajają się z wolna do nie znanej Żydom instytucji, jaką jest indywidualna spowiedź. Haubicer jako pierwszy klęka i wyznaje, że cudzołożył. Ksiądz dopytuje się: - Z kim? – Ja nie mogę powiedzieć. Szczera skrucha nie dopuszcza sekretów. Trzeba mówic wszystko. Inaczej nie będzie rozgrzeszenia. – Nu może ja bym powiedział tak albo nie. – Czy to była Ruhla od piekarza? – Nie. – A może Gelbfiszówna z Bednarskiej? – Też nie. – Czy Dwojra Rozenfeld? – Która? – Przecież nie córka krawca Rozenfelda, tylko ta ze sklepu rybnego – wyjaśnia spowiednik. – W takim razie nie ona. Po dłuższym czasie Haubicer odchodzi od konfesjonału. Cymerman dopytuje się: - I co, i co? Dał ci rozgrzeszenie? Haubicer: - Nie. Ale dostałem dużo dobrych adresów”

Dopiero co nawrócony Mordechaj Cyngiel pierwszy raz się spowiada. Oczywiście najwięcej ma na sumieniu grzechów przeciw szóstemu przykazaniu: Nie cudzołóż. Spowiednik pyta: ile razy i w jakich okolicznościach? Na to Mordechaj: - Tsk, tsk! Księżulku, skarbie! Ja przyszedłem się pokajać, a nie przechwalać się!”

„Biedny Żyd w synagodze modli się przeraźliwym głosem: - Panie, ześlij mi tylko dziesięć marek na chleb dla moich głodnych dzieci! Tylko dziesięć marek! Na to siedzący przy nim bogacz: - Masz tu dziesięć marek i nie zagłuszaj mnie”

Jedzenie wieprzowiny jest surowo zabronione. Oczywiście szynka jest na ogół wieprzowa.

„- Kelner, proszę mi dać tej ryby. – To jest szynka. – Czy ja pytałem, jak ta ryba się nazywa?”

„W największe święto Jom Kipur, kiedy Żydów obowiązuje wzajemne przebaczenie, wzruszony i pojednawczo nastrojony przez modły Kalman podchodzi z wyciągniętą dłonią do swego wroga: - Hirsz, w tym świętym dniu życzę ci wszystkiego, czego i ty mnie życzysz! Hirsz: - Znowu zaczynasz?”

Ponieważ w Jom Kipur obowiązuje najsurowszy post i wyrzeczenie się podstawowych wygód i satysfakcji. W rzeczywistości jednak stosunki płciowe w Jom Kipur są zabronione.

„Czy w Jom Kipur wolno kochać się z żoną? Rabin po dłuższym namyśle odpowiada: - Wolno, ale tylko z własną. To nie może być dla przyjemności”

„Ochsenduft zastaje Weinstocka, znanego jako skąpiec, kiedy w Tisza Beaw zajada kurczaka. – Co ty robisz? W postny dzień jesz kurczaka? – Ja się umartwiam. – Co znaczy umartwiam? – A ty wiesz, jak to boli, wydać pieniądze na kurczaka? - To mogłeś jeszcze zafundować sobie do niego butelkę wina. – No, aż tak nie będę się poświęcał”

„Grynblat wraca niespodziewanie do domu i przyłapuje żonę na gorącym uczynku z jakimś nieznajomym. – Co tu się dzieje? Na to żona do nieznajomego: - No widzisz? Czy nie mówiłam, że on jest głupi?”

„Papierkragen zakochał się w żonie swojego wspólnika Białostockiego i wreszcie przełamał jej opór: za tysiąc marek. Nazajutrz Białostocki wyjeżdża i w ostatniej chwili wspólnik zwraca się do niego: - Pożycz mi na jeden dzień tysiąc marek. Jeszcze dziś odam je twojej żonie. Białostocki wraca. Jego pierwsze pytanie: - Był u ciebie Papierkragen? Żona w zakłopotaniu: - Owszem…. Był. – Dał ci tysiąc marek? Żona blada jak prześcieradło: - Dał… Białostocki zadowolony: - Dzisiaj rano mi obiecał, że zwróci tego samego dnia, i zwrócił. Porządny człowiek!”

„Ozdobny druk: O narodzinach zdrowego chłopca donoszą Chaim Goldstein i Spółka

„Szraubencyjer wraca niespodziewanie do domu i zastaje żonę zajadle użyczającą swego ciała Lesznicerowi. – Ryfka, na co ja patrzę? – Moniek, ty się nie patrz, ty się ucz!”

„Rozwścieczony Waksman pojawia się u sąsiadki. – Pani Finkelsztajnowa! Ten łajdak, pani mąż, uwiódł moja żonę. Może my się na nich zemścimy w taki sam sposób? Po fakcie Finkelsztajnowa odzywa się figlarnie: - Pomścimy się jeszcze trochę? Na to Waksman: - Mnie już ten najgorszy gniew przeszedł”

„Apfelbaum wraca do domu i zastaje żonę w łóżku, zabawiającą się z Rotfiszem. Ona ze zdumieniem: - Icuchna! Ty tutaj? To z kim ja leżę w łózku?”

„Kilka pokoleń temu Szmul po raz pierwszy zobaczył na poczcie telefon. Urzędniczka objaśnia mu, jak to funkcjonuje: - Lewą ręką zdejmuje pan słuchawkę, a prawą kręci pan tą korbką. Szmul: - A czym rozmawiam?”

„Przechodzień pyta o drogę Żyda, który niesie pod pachami dwa arbuzy. Zapytany mówi: - Pan potrzyma! i wręcza mu arbuzy. Po czym rozkłada ręce i odpowiada: - Nie wiem! Cdn.


Dowcip żydowski

Pożyczyłam od znajomego książkę Salci Landmann i zamierzam się przez cały weekend śmiać, śmiać i śmiać

Ale nie jestem egoistką (chociaż przydałoby mi się tego ego-izmu troszkę) więc podzielę się z Wami. Cenię Żydów m.in. za to, że potrafią się śmiać z samych siebie (a nie tak jak Polacy, którzy uwielbiają śmiać się z Niemców, Rusków a my jesteśmy naj-bystrzejsi, naj-cwańsi, naj-przystojniejsi, naj-mądrzejsi, naj-...ehh  megalomani )

Dowcip żydowski rzadko posuwa się do bluźnierstwa, jednak odważa się już obecnie na szerzej i głębiej pojętą krytykę zarówno własnego prawa religijnego, jak i całego porządku świata. Jak dawniej tak i teraz  wyszydza się głupca i nieuka. Drwina godzi również w mądrego i uczonego rabina jak i w prawo, które odczuwa się jako uciążliwe i zbędne. A więc, pierwsza doza dowcipu:

"- Czy herbata robi się słodka od cukru, czy od mieszania? - Oczywiście od cukru. - Na pewno? A piłeś kiedyś herbatę bez pomieszania? - No rzeczywiście... ale po co byłby cukier, gdyby wystarczyło pomieszać? - Żeby wiedzieć jak długo"

"Młody Żyd staje przed rabinem oskarżony o to, że gdzie tylko ujrzy kawałek słoniny, nie może się powstrzymać i musi go uryźć, a także całuje każdą młodą gojkę, jaka mu wejdzie w drogę. - Bo ja, niestety, jestem wariat - powiada młodzieniec. Na to rabin: - Jakbyś ty całował wieprzowinę, a gryzł dziewczyny, wtedy byłbyś wariat. A tak jesteś całkiem w porządku!"

"- Rabi, jestem osioł. Jak temu zaradzić? - Skoro już o tym wiesz, to znaczy, że wcale nie jesteś osioł. - Więc dlaczego ludzie tak mówią? - Aa! Jeżeli o tym wiesz tylko dlatego, że ludzie tak mówią, to znaczy, że jesteś osioł i na to już nie ma rady"

"Na drodze leży zwalony pień. Nadjeżdżają Żydzi i zaczynają dyskutować, co na to poradzić. Z kolei podjeżdża wozem krzepki chłop, chwyta zagradzajacy droge pień i odsuwa go na bok. Szłojme z pogardą zwraca się do Jankiela: - Siłą! Wielka mi sztuka"

"- Czy to prawda, że chazan Rosenstock w Odessie zarabia na śpiewaniu dwadzieścia pięć tysięcy rubli rocznie? - Prawda. Tylko, że Rosenstock mieszka nie w Odessie, ale w Jekaterynosławiu. I nie śpiewa, tylko handluje drewnem. I nie zarabia, tylko traci dwadzieścia pięć tysięcy rubli rocznie"

"Żyd przyszedł do rabina po radę: co robić? Cała rodzina gnieździ się w tak małej izdebce, że już trudno wytrzymać. Rabin każe mu wprowadzić tam jeszcze kozę i gęsi. A za tydzień znów się pojawić. Po tygodniu: - Rebe, my zupełnie już nie wiemy, co robić. - Wyprowadź koze i gęsi. A jutro znów pokaż się u mnie. Nazajutrz: - Jak teraz czujecie się w izbie? - Rebe, to jest po prostu pałac!"

"W parku młody ojciec trzyma w ramionach potwornie ryczące dziecko i powtarza: -Tylko spokój, Moryc! Tylko spokój!. Obserwujący to przechodzień mówi z podziwem: - Ale pan masz anielska cierpliwość do swojego Moryca! - Co znaczy do mojego Moryca? Ja jestem Moryc. A ten przeklety bachor nazywa się Pinchas"

"- Tajemnica mojego zdrowia i wyglądu polega na tym, że przez całe życie jem dużo cebuli i czosnku. - Też mi tajemnica!" cdn.