i oto ujrzałem
koń trupio blady
zmierza w mą stronę
całunem zimy okrywa serce
otworzyło się piekło
kiedy mnie nagle kochać przestałaś
zamknięty szczelnie
w lodowej skrzyni
uderzam palcami zdartymi do krwi
płomieniem serca
ostatnim tchnieniem
próbuję wybić twe imię na szkle
spoglądasz na mnie
z nadobrzydzeniem
odwracasz głowę zabierasz wzrok
którym czyniłaś mi zaszczyt
łowiąc mnie w niego zaledwie wczoraj
dziś chłodem lodu
częstujesz mnie bólem
i znikasz w ciemności
która zaległa po twoim odejściu
a ja zasypiam swym snem kamiennym
na dnie rozpaczy ciśnięty w nicość
będącą tam wszędzie gdzie nie ma cię
ginę
zanikam
nigdy nie byłem
bez ciebie
i oto widzę
zielone płomyki twojego spojrzenia
gdy mnie znów witasz uśmiechem
kończąc z czułością ten straszny sen