nie nauczyłem się w porę
jak się przez szybę dotyka marzenia
aby nie dać się przeszyć bólowi
biegnącemu od opuszków do snu
i próbuję cię dotknąć przez szklaną barierę
krew się rozlewa aż u mych stóp
płynęła po kropli od rąk udręczonych
ilością kolejnych daremnych prób
widzę cię w świetle i czuję w ciemności
usiłuję się przebić przez wielką ścianę
dłoni już zmusić do ruchu nie mogę
obumierają porażką zmaltretowane
a ty mnie wołasz i wabisz ku sobie
uśmiechem rozpalasz kolejne nadzieje
więc jeszcze sercem spróbuję się przebić
jeżeli nie zdołam to już mnie nie wołaj
nie będzie kogo gdy zetrę się w proch
od ciągłych uderzeń o szklany klosz
by spełnić dotykiem największe marzenie
i by odmienić złośliwy los