Obecny czas jest trudny, pełen smutku i wystawia na próbę nasze człowieczeństwo. Nie mam zamiaru rozwodzić się, nad ogólną sytuacją naszego kraju. Skupiam się na dwóch zagadnieniach, budzących silne emocje, a także zaburzającymi relacje, pomiędzy i tak skłóconymi Polakami.
Problemy te, to protesty kobiet i koronawirus
Nie ulega wątpliwości, że strajk kobiet jest sluszny. Bowiem żadna istota ludzka nie może być pozbawiona możliwości do decyzji o własnym życiu.
Kler potępia wystąpienia kobiet, zaprzeczając jednemu z dogmatów kościoła, że człowiek ma wolną wolę.
Są wyjątki. Niedawno, do kobiet strajkujących przed katedrą katowicką, wyszedł ksiądz. Spytał, czy wyrażają sprzeciw wobec duchowieństwa. Jedna z demonstrantek odpowiedziała, że protestują przeciw partii rządzącej. Ksiądz odrzekł : "Ja też jestem przeciwko PIS-owi."
To podnoszący na duchu, choć sporadyczny incydent. Jednak decyzje, zmuszające w efekcie kobiety do wyjścia na ulice i pod kościoły, nie powinny mieć miejsca. Przynoszą wstyd rządowi, uważającego się za głowę cywilizowanego kraju.
Z koronawirusem nauczyliśmy sie juz trochę żyć, radzić sobie. Zdania są różne, podobnie jak sposoby podejścia do obostrzeń, respektowania ich. Nie ma tu żadnej możliwości ustalenia, czy wirus jest pochodzenia naturalnego, czy został "wyprodukowany"w celach wiadomym ludziom, chcącym zrealizować niecne cele. Nie wiadomo również, czy ścisłe przestrzeganie narzucanych przepisów, uchroni przed zachorowaniem. Natłok sprzecznych informacji i nic pewnego.
Tematy te kształtują, poniekąd, teraźniejsze życie.
Dlatego zastanawiam sie, czy możemy coś zrobić w celu aby to, co się dzieje, tak bardzo nie bolalo.
Mam wrażenie, że jest to możliwe, przy uruchomieniu dobrej woli i rozsądku.
Przestańmy się podgryzać. Uwierzmy, ze jeśli ktoś jest inteligentny, wykształcony, możemy się od niego wiele dowiedzieć. Nie bójmy sie też pytać.
Nie dokuczajmy i nie wyśmiewajmy. Krytykujmy konstruktywnie. Dyskutujmy i wyciągajmy wnioski. Uczmy sie, od siebie nawzajem. W każdym tkwi coś wartościowego. Jednak niekiedy jest to głęboko ukryte, przyklepane pozorami "a co mi tam".
Nie musimy się kochać, chwalić sie wzajemnie. Szanujmy się i bądźmy, wobec siebie, szczerzy.
Nic nie dzieje się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zacznijmy od małych kroków. Dostrzeżmy, ile jest pośrednich odczuć miedzy pogardą, a akceptacją drugiej osoby. Przyznajmy sie do błędów, choćby przed samym sobą.
Pomóżmy sobie i innym przetrwać ten czas....