- Pokój z tobą, – powiedział Anioł łagodnie, siadając obok Kota na grubej gałęzi i strzepując z niej śnieg. - Cześć, – Kot otworzył zielone oczy, leniwie spojrzał na Anioła i odwrócił się. Anioł schował bose stopy pod skrzydła i spojrzał w dół. Pod nimi rozciągało się białe podwórze pełne śmiechu, okrzyków, latających śnieżek i skrzypiących kroków. - Wysoko się wspiąłeś, – zauważył Anioł, oceniając odległość do ziemi. - Ale tutaj nawet śnieżka od Piotra nie doleci, – odpowiedział Kot. Anioł kiwnął ze zrozumieniem głową i poprawił skrzydła. Obaj przez chwilę milczeli. - Przyszedłeś po moją staruszkę? – zapytał Kot, nie odwracając głowy. Jego głos był równie leniwy, ale Anioł natychmiast zauważył, jak wokół niego zgęstniał ból i niepokój. - Nie, nie przyszedłem po nikogo. - Ach, – chmura niepokoju się rozwiała. - Codziennie mówi, że Anioł wkrótce po nią przyjdzie, – wyjaśnił Kot. – Widocznie przyleci ktoś inny... Znów zamilkli. Jednak obecność Anioła zdawała się drażnić Kota, który jak najzimniej zapytał: - A po co tu jesteś? - Po prostu przysiadłem, żeby odpocząć. Ratowałem chłopca w waszym mieście przed nim samym. Och, ciężka to praca! Teraz lecę do domu. - A choroby też potrafisz leczyć? - Zależy jaka choroba. Ale wiele mogę. Jestem Stróżem. - To czemu tu siedzisz?! – zawołał nagle Kot. – No, chodźmy! I niczym rudy wir skoczył na ziemię. Anioł cicho wylądował obok niego. Staruszka była tak chuda, że Anioł początkowo jej nie zauważył wśród białych poduszek. Jej oczy były zamknięte, a oddech, pełen świstów i rzężenia, wypełniał pokój. Anioł pochylił się nad nią, położył białe skrzydła na piersi i zaczął coś szeptać – łagodnie i cicho. Gdy tak stał, Kot dorzucił drewna do pieca, postawił na kuchence wystygnięty czajnik i przygotował kubek mleka ziołowego – napój dla swojej pani. Kiedy Anioł się wyprostował, oddech staruszki był spokojny i równy, a jej zapadnięte policzki zaróżowiły się. - Niech śpi, – powiedział do Kota. – Jest bardzo słaba.Kot odwrócił głowę i szybko otarł oczy. Staruszka spała, a Kot i Anioł pili herbatę. Kot cały czas dolewał śmietanki do swojej herbaty, a Anioł uśmiechał się, patrząc na niego. - Chyba zostanę tu, póki Barbara nie wstanie, – powiedział, mieszając miód. - Skąd wiesz, że ma na imię Barbara? - Jestem Aniołem. Wiem nawet, że nazywają cię Leon. - No cóż, chyba się poznaliśmy, – mruknął Kot. – A jak ciebie nazywają? - My nie mamy imion. Po prostu Anioł. Zegar tykał, w piecu trzaskało drewno, za oknem wzmagał się wiatr. - Pytałeś, czemu wspiąłem się tak wysoko, – uśmiechnął się nagle Kot. – Chyba czekałem na ciebie. – I zamyślony dodał, nasłuchując wiatru: – Muszę ci zrobić skarpety. Jak możesz boso chodzić po śniegu?
Willkommen bei GameDesire
Millionen von anderen Spielern warten auf dich! Spiel unsere Spiele und erfahre, wie es sich anfühlt, zu gewinnen!