Maciej R

 
присъединил се: 18.02.2022
Точки194Още
следващо ниво: 
Необходими точки: 6
Последна игра
Snooker Live Pro

Snooker Live Pro

Snooker Live Pro
85 дни преди

Po cholerę toto żyje?

Jest 16 lutego 1949 r. Świetlica artystyczna. Przy jednym ze stolików, przy kieliszku miętówki (może było ich więcej) siedzi dwóch mężczyzn i kobieta. Malarz ze swoją przyjaciółką malarką i poeta Konstanty Ildefons Gałczyński. Popijają wódeczkę i raz po raz zerkają na wiszące na ścianie obrazy. W świetlicy wystawę ma inny (mniej znany) malarz.
- Co to jest? - rzuca z pogardą Gałczyński.
- No to napisz coś lepszego - bierze w obronę kolegę po fachu towarzysz.
Gałczyński jeszcze raz ogarnia spojrzeniem obrazy. Najdłużej zatrzymuje wzrok na jednym, na którym autor namalował wielką biedronkę. Wyjmuje szminkę z ręki koleżanki właśnie poprawiającej makijaż i nie zważając na jej protesty, pisze na ścianie: 

Po cholerę toto żyje?
Trudno powiedzieć, czy ma szyję,
a bez szyi komu się przyda?

Pachnie toto jak dno beczki,
jakieś nóżki, jakieś kropeczki —
ohyda.

Człowiek zajęty niesłychanie,
a toto proszę, lezie po ścianie
i rozprasza uwagę człowieka;

bo człowiek chciałby się skoncentrować,
a ot, bożą krówkę obserwować
musi, a czas ucieka.

A secundo, szanowne panie,
jakim prawem w zimie na ścianie?!
Co innego latem, gdy kwitnie ogórek!

Bo latem to co innego:
każdy owad może tentego
i w ogóle.

Więc upraszam entomologów,
czyli badaczów owadzich nogów,
by się na tę sprawę rzucili z szałem.

I właśnie dlatego w Szczecinie,
gdzie mi czas pracowicie płynie,
satyrę na bożą krówkę napisałem.

Gałczyński, wraz z rodziną przyjeżdża do Szczecina na początku maja 1948 roku. Pełny entuzjazmu zamieszkuje w przestronnej willi, w najpiękniejszej dzielnicy Szczecina - Pogodnie (ul. Marii Curie Skłodowskiej 17). W tym czasie tworzy zaledwie kilka wierszy. Znajomym mawia: „Zamieszkajcie w tym mieście. W każdym innym po śmierci na cmentarz nieść was będą ulica Cmentarną, w Szczecinie – ulicą Ku Słońcu”. 
Szczecin nie odwzajemnia uczucia Gałczyńskiego. Nie odczuwa potrzeby poezji, jest pusty dla sztuki.
Po miesiącu pobytu, 3 czerwca 1948 roku, Gałczyński dostaje pierwszego zawału. Po leczeniu w szpitalu zostaje przewieziony do kliniki w Warszawie. Lekarze orzekają, że wilgotny klimat Szczecina nie będzie sprzyjał jego rekonwalescencji. Zalecają przeprowadzkę.
Poeta umiera 6 grudnia 1953r. w Warszawie. 48 – letnie serce nie wytrzymuje trzeciego zawału. 
źródło: koralechy za Gazeta Wyborcza
A tu inne dzieło tego samego autora:



--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zapraszam do zabawy: trzeba wpisać przynajmniej 3-4 wersową zwrotkę wiersza o biedronce :) Każda kolejna osoba dopisuje ciąg dalszy wierszyka. W ten sposób wspólnie stworzymy najambitniejszą poezję GD ;)