Agent_Centrali_Rybnej
Perfekcyjny pan domu
Sekret zdrowego życia
- Poniedziałek:
- śniadanie: jajecznica z 4 jaj z szynką, chleb, kawa
- obiad: grochówka wojskowa, 2 piwa
- podwieczorek: 3 pączki
- kolacja: chleb z wątrobianką, kiszony ogórek, 4 piwa
- Wtorek:
- śniadanie: chleb ze smalcem i skwarkami, kawa
- obiad: zupa koperkowa na śmietanie 36%, 6 naleśników z dżemem truskawkowym, butelka wina
- podwieczorek: budyń waniliowy
- kolacja: wędzona makrela, chleb, 100 ml wódki
- Środa:
- śniadanie: 3 białe kiełbasy z chrzanem, piwo
- obiad: fasolka po bretońsku z kiełbasą, 2 piwa
- podwieczorek: 2 rurki z kremem
- kolacja: chleb ze smalcem i skwarkami, 4 piwa
- Czwartek:
- śniadanie: 3 jaja na miękko, chleb, kawa
- obiad: kapuśniak na żeberkach lub świńskim ryju, piwo
- podwieczorek: ciastko "Ptyś"
- kolacja: chleb z salcesonem ozorkowym, 3 piwa
- Piątek:
- śniadanie: 3 kiełbasy śląskie gotowane, chleb, piwo
- obiad: flądra z patelni na smalcu, frytki, 200 ml wódki
- podwieczorek: kisiel truskawkowy, butelka wina
- kolacja: kaszanka z cebulą, chleb, 6 piw
- Sobota:
- śniadanie: piwo, litr wody
- obiad: flaki, bułka, 200 ml wódki
- podwieczorek: 200 g chipsów, 6 piw
- kolacja: bigos, chleb, 6 piw
- Niedziela:
- śniadanie: piwo, 2 litry wody
- obiad: kotlet schabowy, ziemniaki, kiszona kapusta, kompot
- podwieczorek: 4 pączki
- kolacja: śledź w oleju, chleb, 100 ml wódki
Stany mistyczne po spożyciu białoruskiego spirytusu bez akcyzy
Wypadek przy stole wigilijnym
Skończyły się święta, przed nami końcówka roku a ja chciałbym podzielić się z wami moimi przeżyciami wigilijnymi. W tym roku święta obchodziłem u rodziny na wsi. Jak zwykle zebrało się nas sporo i gdy zaświeciła się pierwsza gwiazdka na niebie wszyscy przystąpiliśmy do spożywania wieczerzy wigilijnej. Ja jak zwykle w wigilię bywa jadłem bez umiaru choć co rok sobie wmawiam, że muszę opamiętać się z tym jedzeniem lecz pokusa spożywania tych przysmaków jest silniejsza ode mnie. Problem w tym, że u mojej rodziny nie ma kanalizacji, jest tylko drewniany wychodek na podwórku. Ja co prawda nie chciałem iść się wypróżnić tylko strasznie zachciało mi się pierdzieć. Ponieważ pogoda nie sprzyjała wyjściu na zewnątrz ja cały czas siedziałem przy stole i wstrzymywałem te pierdnięcia. Stwierdziłem, że wytrzymam z tym problemem do końca imprezy. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie fakt, że pod koniec imprezy naszła mnie ochota na drugi kawałek karpia. Zjadłem kilka kęsów i było w porządku lecz przy kolejnym stanęła mi ość w gardle. Zakrztusiłem się nią i w tym samym czasie niekontrolowanie, kumulacyjnie się spierdziałem. Poczułem ciepło i lepkość oraz przeszywający ból. Widząc te cierpienie syna, moja mama zadzwoniła po karetkę. Udałem się więc w wigilię wieczorem do szpitala. Miałem tam wyciąganą tę ość, która stanęła mi w gardle oraz dodatkowo okazało się, że przy pierdnięciu popękały mi hemoroidy z którymi miałem już wcześniej niewielkie problemy. Dlatego poczułem ten straszny ból. Przy okazji miałem zrobiony zabieg usuwania hemoroidów i zostałem wypisany ze szpitala dopiero dzisiaj rano. To co mogę napisać to to, że tyłek cały czas nieznośnie piecze. Lekarz powiedział mi żebym nie jadł ostrych potraw i żebym uważał na mokre pierdnięcia po zabiegu. Teraz jestem już w domu, święta miałem nieciekawe ale cieszę się że już po wszystkim oraz z prezentu. Dostałem bardzo fajny trymer do usuwania włosów w nosie i uszach który na pewno mi się przyda.
Zaczerwienienie woreczka mosznowego
Witam. Niedawno u siebie zauważyłem dosyć wstydliwy problem. Jest to takie jakby zaczerwienienie na woreczku mosznowym. Zignorowałem to jednak od wczoraj przy dotyku delikatnie piecze i boli. Kolor mojego woreczka wygląda już jak wiśnia, taka jeszcze niedojrzała. Dzisiaj przy rannym oddawaniu moczu poczułem drażniące mrowienie w tętnicy nasieniowodu oraz w tętnicy dźwigacza jądra. Muszę przyznać że trochę mnie zmartwił ten fakt ponieważ nigdy wcześniej nic podobnego mi się nie przytrafiło. Poczytałem o tym w internecie i dowiedziałem się, że po 35 roku życia u mężczyzn występują choroby jak prostata itp. Ja właśnie w tym roku skończyłem 35 lat więc mogłoby się zgadzać, co niezmiernie mnie martwi. Badając przyrodzenie dłonią w łazience stwierdziłem również, że jądra w woreczku mosznowym znajdują się w optymalnej temperaturze. Niepokoi mnie jednak to, że w powięzi nasiennej wewnętrznej nie wyczuwam powrózka nasiennego. Nie chciałbym w tym wieku już chorować na te męskie choroby, mam jeszcze wiele lat życia przed sobą a moje przyrodzenie jest jedną z najważniejszych części ciała u mnie. Jest tak jakby oczkiem w głowie, które szczególnie pielęgnuje i dbam o nie. Teraz mam takie pytanie do was. Czy ktoś z was przeżywał coś podobnego jak ja i czy ma jakieś wypróbowane sposoby na wyleczenie tej wstydliwej sprawy? Może ktoś ma podobne doświadczenia i mógłby nimi się podzielić. Czy może czekać jeszcze trochę na rozwój sytuacji? Sam już nie wiem. U mnie pójście do lekarza jest ostatecznością, nigdy nie wiadomo na jakiego szamana się trafi, dlatego mam dylemat czy się wyłamać i iść. A może ktoś z was ma w rodzinie lekarza urologa lub sam nim jest i mógłby coś doradzić? Rzadko pytam ludzi o opinię ale tutaj sytuacja z godziny na godzinę wymyka się spod kontroli a ja jestem w kropce. Dla mnie najlepszym prezentem wigilijnym byłoby teraz tylko życzyć mi zdrowia. Z góry dziękuję za okazaną pomoc.